Łukasz Majewski

Ballada pokojowa na cztery nogi

Pamiętasz kolego przed laty nasz sen
Wysnuty na ławce z mozołem.
Że my, żony też - na zawsze, a czas
Ukryty przed nami pod stołem.
A stół zastawiony, jak chciałby sam Bóg,
Tym, co wymarzyć jest trudno.
A teraz jest stół, na stole jest pół,
W marzeniach strach zostać, bo brudno.

Więc polej do pełna, nie uroń kropelki,
Bo za nią zatęsknić możemy.
Więc wypij do dna i powiedz mi bracie
Do czego tak ciągle biegniemy.

I powiedz mi, że i jutro jest dzień,
Przynajmniej gdzieś tak do wieczora.
Że dzisiaj jest dzień, to zbyt dobrze wiem.
Przypomnij mi - co było wczoraj?
I spada pod stół do dna puste pół
I wieczór ciemnieje obficiej.
Na stole zaś ćwierć i lżejsza jest śmierć,
I lżejsze staje się życie.

Więc polej do pełna...

Lecz noc już ściemniała i czarna kotara
Zakryła za oknem widoki.
I spada też ćwierć, pod stół gdzie jest pół
I dusza się chwieje na boki.
- Więc idziesz? Już czas... - rozdzieli znów nas
I smutek zagnieżdża się skrycie,
Gdyż jutro jest dzień i dzisiaj jest dzień,
Zaś wczoraj... To było życie!

Na drogę więc polej, nie uroń kropelki,
Bo za nią zatęsknić możemy.
Na drogę więc wypij i powiedz mi bracie,
Do czego tak ciągle biegniemy.