Łukasz Majewski

Monolog niesłyszących się

I toczy się doczesny byt.
I stoisz sam na przekór słowu.
I mija zdarzeń cię korowód.
I duszy zgrzyt.

Biel, co pozwala prosto stać,
Ściska jak śnieg za obie nogi
I choć odgradza od podłogi,
Pozwala trwać.

Taką poszedłeś sobie drogą,
Choć mogłeś na tym boskim świecie
Zostać, kim chciałem, ale przecież –
Zostałeś sobą.

Taką poszedłem sobie drogą,
Choć mogłem na tym boskim świecie
Zostać, kim chciałeś, ale przecież –
Zostałem sobą.

I kończy się doczesny byt.
I stoisz sam, i nie ma końca.
I nawet cisza jest dławiąca.
I duszy zgrzyt.

Czerń, która lekko zwala z nóg,
Tunel bez końca i początku,
Bez rozwinięcia i bez wątków,
Bez bocznych dróg.

Taką wybrałeś sobie drogę,
Choć mogłeś na tym ludzkim świecie
Zostać, kim chciałeś, ale przecież –
Zostałeś Bogiem.

Taką wybrałem sobie drogę.
Taką wybrałem sobie drogę.
Taką wybrałem sobie drogę –
Zostałem Bogiem.